WYWIAD: Leszek Maśniak | CDO Ministerstwa Cyfryzacji
Przeniosłeś się do administracji publicznej z wieloletniej kariery biznesowo-doradczej. Skąd taka decyzja?
Firmy doradcze, takie jak Gartner, zatrzymują się na poziomie strategiczno-metodologicznym. Patrzą na wszystko z góry i globalnie, pokazują dobre i złe praktyki. To jest oczywiście wartościowe. Ale dobrze jest spróbować też z tą wiedza coś zrobić, powrócić na ziemię i użyć wiedzy, żeby przynieść jakieś korzyści np krajowi.
I jak to zejście na ziemię poszło?
Przede wszystkim przejście z biznesu do administracji publicznej to ogromny wzrost stopnia skomplikowania, a przecież w globalnych organizacjach nie jest on mały. Mogę powiedzieć, że dotąd nie wiedziałem co to złożoność. Na pewno doświadczyłem pewnego zderzenia z rzeczywistością, między biznesem a administracją publiczną, ale fascynujące jest działanie na styku środowisk.
Nie doceniałem też przedtem istotności samych urzędników. Wielu z nich to ludzie o ogromnym poczuciu misji i doświadczeniu i dzięki ich ideałom poprawy funkcjonowania państwa, to państwo funkcjonuje w sposób ciągły. Wśród takich ludzi znalazłem wielu sojuszników cyfryzacji.
Opowiedz o swoich ulubionych projektach w Ministerstwie Cyfryzacji
Pierwszy to idea analityki publicznej (BI dla całej administracji). To co innego niż statystyka publiczna, ona nie wystarczy do biezącego, operacyjnego wspierania decyzji administracyjnych. Pracujemy nad tym, aby państwo było mądre, żeby podejmowało decyzje na bazie wiedzy, na podstawie łączenia faktów i wyciągania z nich wniosków.
Po drugie, wspólna infrastruktura państwa. Jako polska administracja przetwarzamy dane w sposób kosztowny i mało wydajny. W każdej instytucji stoją jakieś prowizoryczne serwerownie. Jesteśmy jakieś 10 lat za sektorem prywatnym, dopiero zaczynamy na poważnie pracować nad infrastrukturą IT. Nie lubię nadużywania określenia chmura, bo wiąże się z nim trochę mitów, ale potrzebujemy bezpiecznej infrastruktury, bezpiecznej komunikacji i współdzielenia zasobów. Sposób świadczenia tych usług musi być usługowy i wspólny dla administracji.
Kieruję też i rozwijam zespół przy radzie architektury IT – wszystkie przedsiewzięcia informatyczne w Polsce w administracji publicznej (także te finsowane ze środków europejskich) powinny się opierać na zarządzanych standardach. Budujemy taką kanwę architektoniczną, żeby wszystkie projekty IT zmierzały do wspólnego celu.
Jaki to cel?
Dla mnie najważniejsze cele cyfryzacji administracji są dwa.
Po pierwsze, zmniejszenie obciążeń obywatela w kontaktach z administracją. Jak mu się urodzi dziecko, to obywatel w urzędzie powinien powiedzieć “urodziło mi się dziecko” a nie “poproszę formularz taki, taki i taki”. Wcale nie uważam, że obywatele nie powinni chodzić do urzędu. Powinni, ale w ważnych sprawach życiowych i aby uczestniczyć w życiu społeczności, a nie żeby osobiście złożyć formularz z pieczatką i podpisem.
Drugi cel to zwiększanie sprawności państwa w realizacji zadań państwa. Wiadomo, że są to aspekty bezpieczeństwa, zapewnienie usług wspólnych jak ochrona zdrowia, nauka, kultura itp. Informatyka ma tu gigantyczną rolę jeśli oczekujemy równoczesnie spadku kosztu i szybkiej poprawy jakości tych usług. Ale dobrze używać informatyki, to nie znaczy używać jej jak najwięcej, tylko jak najmądrzej.
A jakie cele Ministerstwo Cyfryzacji sobie postawiło jeśli chodzi o samo wsparcie dla przedsiębiorstw?
Ważne są działania regulacyjne, to jest główna działalność Ministerstwa. Na przykład: toczy się debata z udziałem przedstawicieli przedsiębiorców nad zmianami norm emisji sieci komórkowych. Wiele wskazuje na to że dość prosta zmiana regulacyjna może poprawić jakość sieci i internetu mobilnego bez znacznych inwestycji.
Ministerstwo Cyfryzacji realizuje wiele działań we współpracy z innymi ministerstwami, co jest dowodem na to że cyfryzacja nie jest celem samym w sobie. Toczą się prace nad standardami, platformą wymiany danych, regulacjami dotyczącymi IoT, AI, czy Big Data.
Uważamy też, że dane pochodzące z IoT powinny być w znacznej części otwarte i ogólnodostępne. Wartość przemysłowa owszem, powinna być chroniona, ale surowe dane przemysłowe – odczyt z elektronicznej latarni, termometru czy czujnika zanieczyszczenia powietrza, dane o ruchu ulicznym, itd. – dobrze by było dla społeczeństwa, żeby te dane były wspólne.
Czy dane z prywatnie zakupionych urządzeń też chcecie udostępnić?
Częściowo tak, ale tu chodzi o szukanie obszarów wspólnej wartości w dzieleniu się danymi, tam gdzie przedsiębiorcy mają interes w tym, żeby się wymieniać tymi danymi. Już teraz operatorzy telekominukacyjni współdzielą infrastrukturę sieci i jest to w ich interesie. Musimy zachowywać zdrowy rozsądek i unikać absurdów typu: każdy operator telekomunikacyjny ma własne słupy telefoniczne, a Polska trzykrotne pokrycie siecią telekomunikacyjną.
Czy Ministerstwo Cyfryzacji planuje coś w zakresie blockchain?
Jeśli chodzi o blockchain, zwłaszcza w świadczeniu usług publicznych elektroniczną drogą to zdecydowanie jesteśmy w to zaangażowani, prowadzimy programy pilotażowe i badania.
Jakie są szanse, że Polska dogoni pod tym względem Estonię?
Estonia to jest najbardziej nadużywany przykład i niezupełnie adekwatny do Polski. Estonia to przede wszystkim bardzo mały kraj, więc cyfryzacja jest łatwiejsza. Osiągnięcia w skali Estonii można porównać do informatyzacji polskich miast – w miastach też nam się udawało wprowadzić e-ID, karty elektroniczne; ale działając w skali 40-milionowego kraju musimy być ostrożniejsi i wystrzegać się błędów, które też się Estonii zdarzały i w mniejszej skali mogły być szybko naprawione. Na przykładzie Estonii bardzo wiele się uczymy, ale musimy działać z rozwagą.
Marszałkowska 18 lok 5
00-590 Warszawa
office@degroup.pl